Kasztelanka Małgorzata.
W dawnych czasach małżeństwa z rozsądku nie były niczym dziwnym. Młode pary kojarzono jeszcze w kołysce, kierując się korzyściami majątkowymi lub chęcią umocnienia pozycji społecznej. Z tego powodu cierpiały szczególnie panny, zmuszane przez zapobiegliwych rodziców do poślubienia brzydkiego, niekochanego, często też o wiele starszego, ale oczywiście bogatszego kandydata.
Jest na Dolnym Śląsku zamek Grodno – wzniesiony przez Piastów w XIV w. – o masywnych murach; stoi na wysokiej skale nad doliną Bystrzycy. Okolica jest piękna – wzgórza pokrywa las, w dole lśni jezioro, a drogę prowadzącą do zamku obsadzono dębami i bukami. Warownia miała wielu właścicieli – pierwszym był książę Bolko II, po nim w pierwszej połowie XV w. władzę nad Grodnem przejęli rozbójnicy, całe szczęście na krótko. Następnie w zamku zamieszkali rycerze z Łagowa, którzy przebudowali go zgodnie z renesansową modą – oprócz podwyższenia wież i dobudowania dwóch bocznych skrzydeł udekorowali komnaty rzeźbami, meluzynami i kobiercami, tak że budowla zmieniła się nie do poznania. Efekty ich pracy można podziwiać prawie codziennie. Warto przyjechać do Grodna chociażby dlatego, że zamek ten, jak i wiele innych w Polsce, posiada własną zjawę.
Zjawa owa nazwana bardzo oryginalnie – Białą Damą – lubi sporty ekstremalne, w ogóle jest i była bardzo energiczną kobietą. Nocami, kiedy księżyc o północy rozświetla mury zamku, Dama pojawia się na murach jak najwyżej lub też na szczycie wieży strażniczej. Spaceruje wokół zamku, nie mając żadnych kłopotów z utrzymaniem równowagi, a następnie rzuca się w przepaść. Czyni tak często. Do osób, którzy byli świadkami księżycowych rytuałów Damy, należy np. kustosz i pracownicy zamku oraz zwabieni tajemnicą turyści.
Kim była Biała Dama? Legendy podają, że w dawnych latach Grodnem rządził kasztelan, który miał bardzo piękną córkę – Małgorzatę. Był z niego człowiek przezorny i dbający przede wszystkim o majątek, natomiast wartości wyższe, takie jak na przykład miłość, mało dla niego znaczyły. Chcąc jak najlepiej dla córki, wydał ją za barona. Małgorzata nie podzielała entuzjazmu ojca – trafił jej się stary i rubaszny mąż, w dodatku ani trochę go nie kochała, a zawsze marzyła o prawdziwym, głębokim uczuciu. Nie była też taka jak inne, pokorne i ciche dziewczęta – postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Po weselu pewnego pięknego dnia wybrała się z mężem na spacer; podziwiając widoki stanęli nad przepaścią. Małgorzata zepchnęła barona ze skały, a następnie udając rozpacz wróciła z pośpiechem do zamku. Ojciec jej jednak widział zajście z okna i ukarał zbrodniarkę, zamurowując ją żywcem w kamiennej krypcie.
Dziś można oglądać szkielet kasztelanki we wnęce, za kratą. Siedzi ona na ławie, przykuta do niej rękami, nieruchoma od czasu, kiedy śmierć wyciągnęła ku niej litościwą dłoń. Ale nocami zapomina o łańcuchach i wychodzi wolna i piękna jak dawniej, ubrana w białą suknię. Co prawda niektórzy twierdzą, że szkielet jest fałszywy, bo wcale nie kasztelanki, a zupełnie zwykłej kobiety – podobno ostatni właściciele zamku, Zeidlitzowie, chcąc zyskać rozgłos, wykopali z pobliskiego cmentarza pobielałe kości i umieścili je w krypcie. Ci jednak, którzy ośmielają się wątpić w prawdziwość szczątków Małgorzaty, zapewne nie byli w Grodnie w nocy i nie widzieli jej chodzącej po murach…